Tekst wprowadzajacy

Pewnego dnia Bóg już miał dosyć dominacji czarnoskórych biegaczy na dłuższych dystansach. Postanowił więc stworzyć człowieka, który będzie lepszy od nich. Wtedy urodziłem się ja, Rafał. Podejmuje wyzwanie pokonania Kenijczyków w półmaratonach i maratonach.


poniedziałek, 27 czerwca 2011

Żegnajcie drodzy przyjaciele


Cały ten świat jest tak urządzony, że niestety wszystko przemija, nie ma nic stałego. Nie jesteśmy w stanie tego zmienić, musimy się z tym pogodzić i brać życie jakim jest. Tak stało  się i tym razem. Odeszli moi najlepsi przyjaciele. Pożegnajmy ich z należytym szacunkiem. 

Moich przyjaciół poznałem gdzieś w okolicach lutego 2010 roku. Nie wiedziałem jeszcze, że ta znajomość przerodzi się w prawdziwą przyjaźń. 

Wszystko zaczęło się w momencie kiedy z nudów pojechałem do sklepu *****. Przemierzając kolejne regały, przerzucając tony ciuchów i akcesoriów. Natchnąłem się na nie. Było ich dwoje. Razem stanowili nierozłączną parę, która świetnie spisywała się w najtrudniejszych warunkach. Patrząc w ich stronę już wtedy wiedziałem, że muszę zawrzeć z nimi bliższe relację. I tak się stało... Podszedłem do nich... Przyjęły mnie z radością. Nie obchodziło ich czy jestem biały czy czarny, katolik czy żyd, muzułmanin czy buddysta. Bez żadnych sprzeciwów zgodziły się pójść ze mną i zawrzeć prawdziwą przyjaźń. 


Oto oni. Moi najlepsi przyjaciele. Z którymi przeżywałem najtrudniejsze chwile w swoim życiu:



rys. 1 Prawdziwi przyjaciele. Po lewej Hajle, po prawej Rudisha
Osobno by nic nie zdziałali. Razem łączyli w sobie wytrzymałość i doświadczenie oraz szybkość i świeżość. 
Zwiedzili ze mną kawałek Polski. Byli ze mną na biegu we Wrocławiu:
rys. 2 Bieg na stadionie olimpijskim
Cały czas wspierając. Dzięki nim biegałem szybciej niż było mnie na to stać.
 
rys. 3 Bieganie w zimie. 
rys. 4 Bieganie w lecie
W zimie też nie narzekali. Starali się jak mogli. Nie straszny był im deszcz, śnieg, kałuże a nawet słońce. 

















Czasami musiałem im dać odpocząć.
rys. 4 Odpoczynek musiał być
Żeby po odpoczynku wracali z jeszcze większą determinacją do biegania. I pomogli mi zdobyć najlepszy wynik jaki tylko mogło by mi się wymarzyć. W Grodzisku Wlkp. dały z siebie ostatnie tchnienie ale zdobyliśmy upragniony rekord i nadzieję na lepsze jutro. 
rys. 5 W tryumfalnej pozie razem z przyjaciółmi
Pobiegali jeszcze razem ze mną kilka treningów ale już nie wytrzymali. Niestety ich żywot się skończył.   
rys. 6 Widok ogólny
rys. 8 Ponadrywany materiał
rys. 7 Obtarte zapiętki
rys. 8 Starte podeszwy 
Widok ogólny przedstawia całokształt żywotu. Jak na nich się patrzy to już żal bierze. Jak bym widział głodujące dzieci w najbiedniejszych krajach świata. Podeszwa i reszta zdjęć ukazuje obraz nędzy i rozpaczy. Ale tak to już jest. Nawet najtwardszy głaz da się skruszyć. I tak samo z moimi przyjaciółmi. Byli niezniszczalni do czasu. Niestety przeminęło z wiatrem ...;( Nie zdajemy sobie sprawy z tego jak czas szybko leci. Doceniamy wtedy kiedy coś stracimy. Niewątpliwie straciłem coś nie do opisania. Tyle dla mnie zrobili. Nigdy nie miałem do nich pretensji. Zawsze mnie wspierali i nie narzekali na obowiązki.

Teraz nasuwa się pytanie "Co dalej?". Na szczęście pozostawili po sobie spadkobierców. Przekazali im wszystko co najlepsze, swoją wiedzę, doświadczenie, siłę i determinację. Przedstawiam Wam Haraka oraz Unguv:
rys. 9 Po lewej Haraka, po prawej Ungov
Mam nadzieję, że spiszą się tak samo a może nawet lepiej niż swoi starsi koledzy. Prawdziwy sprawdzian czeka ich 3 lipca, kiedy to zmierzą się z dystansem 30 km. 

3 komentarze:

  1. Ty kabareciarzu zasrany. Ja się zacząłem martwić, że ktoś na prawdę umarł, a ty piszesz na 3 strony o tym, że buty wyjebałeś. idiota!

    OdpowiedzUsuń
  2. tak jaskrawe ze przynajmniej widac cie w nocy bedzie

    OdpowiedzUsuń