Tekst wprowadzajacy

Pewnego dnia Bóg już miał dosyć dominacji czarnoskórych biegaczy na dłuższych dystansach. Postanowił więc stworzyć człowieka, który będzie lepszy od nich. Wtedy urodziłem się ja, Rafał. Podejmuje wyzwanie pokonania Kenijczyków w półmaratonach i maratonach.


niedziela, 30 października 2011

Odebrane zwycięstwo i chwała na wieki

Nikt nie spodziewał się, że dnia 25 września 2011 padnie rekord świata w maratonie. Do jeszcze większej sensacji doszłoby gdyby dokonał tego biały człowiek. O mały włos taka sensacja miała by miejsce ... 
Po maratonie we Wrocławiu długo siedziałem w ukryciu. Sztab wykwalifikowanych ludzi próbował mnie doprowadzić do pełni funkcjonalności po morderczym pościgu o rekord trasy we Wrocławiu. Masaże, sauny i inna odnowa biologiczna postawiła mnie na nogi i dnia 25 września moglem zaatakować najlepszy czas na maratonie w Berlinie. Nikt nie wiedział o moim planie. A plan był jasny pobiec jak najlepiej rekompensując sobie niepowodzenie kilkanaście dni wcześniej.

Tego dnia wszystko szło w dobrym kierunku. Na starcie tradycyjnie ustawiłem się na przodzie aby mieć dobre zdjęcia na pamiątkę. Strzał startera i ruszyliśmy. Biegniemy i po 4 kilometrach okazało się, że biegnę w grupie razem z peacemakerami oraz jak się później okazało rekordzistą świata i samym Gebreselassiem. Osłaniając się przed wiatrem biegłem tuż za plecami czołówki. Taki stan rzeczy miał się aż do samej mety. Na jeden kilometr przed sama metą zacząłem przyśpieszać i mijać późniejszego rekordzistę świata. Wiedziałem już wtedy, że biegnę na rekord. Niestety zawodnik z Kenii powiedział mi, że cały czas wiozłem się na jego plecach i nie mogę wygrać. Goniąc mnie, kilka metrów przed metą lekko mnie popchnął. Skutkowało to wypadnięciem z rytmu. W tym momencie swobodnie mnie wyprzedził i zdobył pierwsze miejsce oraz rekord świata. Apelacje nic nie dały. Niestety naciski federacji kenijskiej skutkowały wymazaniem mnie z komunikatu końcowego. Po prostu mnie zdyskwalifikowali. Co najgorsze przez kilka godzin po biegu nie były dostępne zdjęcia. Później okazało się, że na wszystkich zdjęciach jestem wymazany! Na szczęście brat zrobił jedyne zdjęcie, które się uchowało. Przedstawia mnie wbiegającego na metę jako drugiego. 
rys. 1 Rekord świata

Cała ta sytuacja mnie zirytowała. W niej widać jak mocno może działać lobby. Pod naciskami i zagrożeniem braku kenijskich zawodników na biegach w Europie organizatorzy są w stanie zrobić wszystko. Trudno, biały człowiek musi jeszcze trochę poczekać na swoje zwycięstwo w prestiżowym maratonie. 

Nie poddaje się jednak. Będę walczył dalej do momentu aż mi starczy sił.

















p.s. Ten post napisany jest w formie żartu.

1 komentarz:

  1. bardzo kiepski żart cały ten artykuł

    Sebastian

    OdpowiedzUsuń