Na bieg kontrolny do Bielawy jechałem z nadzieją pobicia swojego rekordu życiowego na tym dystansie. Wcześniejszy rekord na 10 km wynosił 39 minut i coś sekund (i w dodatku w Lubienie nie było pełnych 10km).
Wyjazd do Bielawy miałem bardzo długi. Najpierw podróż z Legnicy do Wrocławia następnie przesiadka do samochodu i wyruszenie z ekipą ITMZM na Bielawę. Jechaliśmy tam aby zdobyć szturmem miasto. Wszystko przemawiało za tym abyśmy zawrócili. Ulewne deszcze sukcesywnie zniechęcały do biegania w takich warunkach. Na szczęście odprawione modły w samochodzie przyczyniły się do rozpogodzenia. Po przyjeździe do Bielawy deszcz ustał i można było w normalnych warunkach konkurować z zawodnikami z różnych krajów.Organizacja przy zapisach trochę ... nieprofesjonalna. Za długo się czekało na ten numerek. A sami biegacze też jacyś niekompatybilni. No ale już nic na to się nie poradzi. Są to dorośli ludzi, z domu nie wynieśli podstawowych zachowań to na starość trudno uczyć ich nowych rzeczy.
Na biegu zobaczyłem moich kolegów z Kenii. Powiedziałem im, żeby nie podskakiwali bo tutaj muszą wygrać rodzimi biegacze. I tak się stało. Spóźnienie na start zaowocowało tylko 3 oraz 20 miejscem.
A jak moje bieganie.... Nastawiłem się na jak najlepsze bieganie. Niestety na początku się trochę podpaliłem goniąc za kolegami z Kenii. Pierwszy kilometr wyszedł mi w 3:34min. Co jest za szybko. Na pagórkowatym terenie skutkowało to, coraz gorszym biegiem. Trochę statystyk:
rys. Statystyka- Bielawa |
Tak więc w tym biegu nie udało się zrealizować taktyki "zacznij wolniej" co było trochę zgubne. Ogólnie bieg był dla mnie ciężki. Było czuć braki w treningach siły biegowej, które traktowałem po macoszemu. Długie podbiegi dawały mi w kość. Trzeba wyciągnąć konstruktywne wnioski.
Oto one:
WNIOSKI:
- Nie czułem mocy, widać że nie ma mocy przez treningi maratońskie,
- Nie podpalać się i nie gonić kolegów z Kenii, to jeszcze nie ten czas,
- Dodać siłę biegową do treningów,
- Szybciej zbiegać, wolniej wbiegać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz