Tekst wprowadzajacy

Pewnego dnia Bóg już miał dosyć dominacji czarnoskórych biegaczy na dłuższych dystansach. Postanowił więc stworzyć człowieka, który będzie lepszy od nich. Wtedy urodziłem się ja, Rafał. Podejmuje wyzwanie pokonania Kenijczyków w półmaratonach i maratonach.


czwartek, 8 września 2011

Ta ostatnia niedziela

"Ta ostatnia niedziela". Tak można określić końcówkę przygotowań do Maratonu Wrocław. W niedziele zostało tylko siedem dni do  historycznego biegu. Co w tym tygodniu zostało zrobione? Można powiedzieć, że tradycyjnie to co w każdym tygodniu.
Poniedziałek - rozpocząłem z grubej rury nic nie robienia. W tym dniu na pewno nie biegałem. Pewnie cały dzień przesiedziałem na jednym z portali społecznościowych i gadałem z ludźmi. Na pewno nie był to stracony dzień ze względu na rozwój swojej duchowości ;)

Wtorek - to odmiana o 180st. W tym dniu był przewidziany akcent w formie interwałów tempowych. Trening polegał na pokonaniu czterech odcinków po trzy kilometry. Tempo? Według Danielsa jest to tempo progowe. W moim przypadku 3:56 min/km. U mnie średnia wyszła 3:50min/km. Nie jest źle, czułem się dobrze. 

Środa - to wolne. Duże tego wolnego, nie? Ale co mi tam. Wytrzymałość utrzymuje się kilka miesięcy więc to co już zostało zrobione jest moje, a na pewno nie nadrobię zaległości. Znowu pewnie przesiedziałem na jednym z portali społecznościowym :D

Czwartek - oooo to był fajny dzień. Bo dość, że był fajny trening w lasku złotoryjskim to na dodatek w miłym towarzystwie. Ogólnie przebiegliśmy około 9km w terenie pagórkowatym oraz płaskim. I potem nawet fajne rozciąganie po biegu było. Ogólnie luźno i przyjemnie. 

Piątek - jest dniem pod znakiem rozbiegania i siły biegowej. Wiadomo, że biegać trzeba i trzeba też czasami wzmacniać nogi. Wyszło 13km rozbiegania oraz 8x100m podbiegów pod górkę. Preferuję tylko podbiegi. Uważam, że skipy i inne duperele są do .... niepotrzebne. Moim bracia w Kenii nie znają czegoś takiego jak skip A, skip B, skip C a są lepsi od europejczyków (pomijamy tutaj warunki genetyczne :P )

Sobota - jeden z lepszych dni w czasie tygodniowego treningu. Bo znowu AKCENT. Powtórka z wtorku lecz o jedno powtórzenie mnie. Czemu? A no bo czułem, że coś jest nie tak a nie chciałem piłować na maksa bo mogło to nie przynieść wymiernych korzyści. Mądry trening przede wszystkim. A .. i jeszcze jedna fajna rzecz. Wieczorny wyjazd do Wrocławia na niedzielny wykład z programu "I Ty możesz zostać maratończykiem".

Niedziela - to bardzo fajny dzień. Dość, że początek tygodnia, to jeszcze Boży dzień odpoczynku... ale... w tym sporcie nie ma wakacji. Trening należy i trzeba zrobić. Ale najpierw poszedłem sobie na odprawę przed maratońską. Spotkałem się z ludźmi, których dawno nie widziałem. Było fajniusio! A po tym przyszedł czas na przykry yyy.. to znaczy miły obowiązek wydreptania 18km. Z tego co pamiętam było gorąco. Nawet trochę za gorąco. Ale zrobiłem swoje. Pierwsze 6km w miłym towarzystwie biegaczy z ITMZM, potem trochę gorzej ale jakoś poszło. Takiej pogody nie powinno być na maratonie ;(

Podsumowanie tygodnia:
Jestem zadowolony z przeprowadzonych treningów. Krótko i na temat :) 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz