"Ta ostatnia niedziela". Tak można określić końcówkę przygotowań do Maratonu Wrocław. W niedziele zostało tylko siedem dni do historycznego biegu. Co w tym tygodniu zostało zrobione? Można powiedzieć, że tradycyjnie to co w każdym tygodniu.
Poniedziałek - rozpocząłem z grubej rury nic nie robienia. W tym dniu na pewno nie biegałem. Pewnie cały dzień przesiedziałem na jednym z portali społecznościowych i gadałem z ludźmi. Na pewno nie był to stracony dzień ze względu na rozwój swojej duchowości ;)
Wtorek - to odmiana o 180st. W tym dniu był przewidziany akcent w formie interwałów tempowych. Trening polegał na pokonaniu czterech odcinków po trzy kilometry. Tempo? Według Danielsa jest to tempo progowe. W moim przypadku 3:56 min/km. U mnie średnia wyszła 3:50min/km. Nie jest źle, czułem się dobrze.
Środa - to wolne. Duże tego wolnego, nie? Ale co mi tam. Wytrzymałość utrzymuje się kilka miesięcy więc to co już zostało zrobione jest moje, a na pewno nie nadrobię zaległości. Znowu pewnie przesiedziałem na jednym z portali społecznościowym :D
Czwartek - oooo to był fajny dzień. Bo dość, że był fajny trening w lasku złotoryjskim to na dodatek w miłym towarzystwie. Ogólnie przebiegliśmy około 9km w terenie pagórkowatym oraz płaskim. I potem nawet fajne rozciąganie po biegu było. Ogólnie luźno i przyjemnie.
Piątek - jest dniem pod znakiem rozbiegania i siły biegowej. Wiadomo, że biegać trzeba i trzeba też czasami wzmacniać nogi. Wyszło 13km rozbiegania oraz 8x100m podbiegów pod górkę. Preferuję tylko podbiegi. Uważam, że skipy i inne duperele są do .... niepotrzebne. Moim bracia w Kenii nie znają czegoś takiego jak skip A, skip B, skip C a są lepsi od europejczyków (pomijamy tutaj warunki genetyczne :P )
Sobota - jeden z lepszych dni w czasie tygodniowego treningu. Bo znowu AKCENT. Powtórka z wtorku lecz o jedno powtórzenie mnie. Czemu? A no bo czułem, że coś jest nie tak a nie chciałem piłować na maksa bo mogło to nie przynieść wymiernych korzyści. Mądry trening przede wszystkim. A .. i jeszcze jedna fajna rzecz. Wieczorny wyjazd do Wrocławia na niedzielny wykład z programu "I Ty możesz zostać maratończykiem".
Niedziela - to bardzo fajny dzień. Dość, że początek tygodnia, to jeszcze Boży dzień odpoczynku... ale... w tym sporcie nie ma wakacji. Trening należy i trzeba zrobić. Ale najpierw poszedłem sobie na odprawę przed maratońską. Spotkałem się z ludźmi, których dawno nie widziałem. Było fajniusio! A po tym przyszedł czas na przykry yyy.. to znaczy miły obowiązek wydreptania 18km. Z tego co pamiętam było gorąco. Nawet trochę za gorąco. Ale zrobiłem swoje. Pierwsze 6km w miłym towarzystwie biegaczy z ITMZM, potem trochę gorzej ale jakoś poszło. Takiej pogody nie powinno być na maratonie ;(
Podsumowanie tygodnia:
Jestem zadowolony z przeprowadzonych treningów. Krótko i na temat :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz