Pierwsze wzmianki na na temat biegania pojawiają się około 14-18 miesięcy po moim urodzeniu. Wtedy to staram się pierwszy raz chodzić i podbiegać do rodziców.
Kilkanaście lat później, niestety w kronikach zagubiło się w jakich to mogło być latach, startowałem w zawodach. Kroniki i roczniki też nie podają co to były za zawody i na jakim miejscu zostałem sklasyfikowany. Wtedy też jeszcze nie wiedziałem co jest mi przeznaczone.
Z opowiadań bajarzy, trubadurów zachowała się wzmianka o tym jak próbowałem ścigać się z ojcem na bieżni 400m. Z zanikających już przekazów odbywało się to wtedy gdy wracaliśmy od babci i przechodziliśmy przez park gdzie był stadion z bieżnią.
Przełom miał miejsce około roku 2002 gdzie zacząłem interesować się lekkoatletyką. Wtedy dowiedziałem się o rekordzie na 200m ustanowionym w 1999 roku. Uzyskał czas 19.98. Czas poniżej 20 sekund był jednym z najlepszych wyników uzyskanych przez białego człowieka. Wtedy to narodził się pomysł, że mogę być taki jak on. Czyli najlepszy. Długie włosy upodabniały mnie do tego zawodnika. Niestety trenowanie mnie na 200m nie przyniosło rezultatów. Nie osiągnąłem żadnych sukcesów ani wyników. Olśnienie przyszło dopiero w roku 2005. Na mojej drodze stanął trener biegów długich z Lubina. Wytłumaczył mi gdzie jest u mnie problem i dlaczego najprawdopodobniej już nie pobije jego rekordu. Wtedy mnie olśniło. Wiedziałem, że muszę spróbować. To jest moja szansa. Na moje nieszczęście obecny trener nie miał pojęcia o biegach długich lub nie chciał ze mną współpracować. Tak zakończyła się nasza współpraca w roku 2006.
W 2008 roku był półmaraton Jawor. Ukończony z czasem 01:42:00. Coraz częściej zagłębiałem się w formy treningu. Poznanie metody Danielsa, kupno książki Skarzyńskiego oraz czytanie ciekawostek na temat treningu kenijskiego przyczyniło się, że rok później w półmaratonie Blansko uzyskałem czas 1:35:00 a dwa tygodnie później w Szczecinie (też półmaraton) czas 1:30:00. Co dało poprawę aż o 12 minut w ciągu roku na dystansie 21 km. Na początku 2010 w Poznaniu nabiegałem 01:28:49. Co dało kolejna poprawę. Co bardzo mnie podbudowało. Wiedziałem wtedy, że do końca roku 2010 jestem w stanie zejść poniżej 1:25:00. niestety urazy i kontuzje wyeliminowały mnie z gry o dobre czasu aż do września. Czas na lepsze rekordy przyjdzie później.
Ale kolejne olśnienie przyszło w momencie kibicowania na trasie 28. Maratonu Wrocław. Wtedy przyszła myśl, że za rok do końca roku 2011 muszę zejść z czasem poniżej 3 godzin w maratonie. I wiem, że jestem w stanie to zrobić. Czas 3 godziny jest w stanie zrobić człowiek, który regularnie trenuje i bierze bieganie poważnie. A człowiek, którego bieganie jest pasją powinien na pewno to osiągnąć.
Tak więc od 18 września wyzwałem świat biegowy na wojnę. Ta wojna pochłonie miliony hektolitrów potu, kilogramy proszku do prania oraz tony kurczaków, ryżu i makaronu. Nie wspominając już o wsparciu z portfela. Armia pieniądza już przygotowuje się na śmiertelną wyprawę, w której zwycięzca może być tylko jeden:
No ciekawie zacząłeś jak na początek - czekamy na ciąg dalszy. Pozdrawiam - Staszek
OdpowiedzUsuńpodobaja mi sie tacy ludzie jak TY z marzeniami i celami do ktorych daza,POWODZENIA,
OdpowiedzUsuń